czwartek, 23 lutego 2012

Streszczenie – Pan Tadeusz (Adam Mickiewicz)


Księga I. Gospodarstwo.
            Utwór zaczyna się Inwokacją (rozbudowaną apostrofą), adresowaną do Litwy, nazwanej tutaj „ojczyzną”. Podmiot liryczny porównuje ją do wartości tak ważnej, jak zdrowie, której znaczenie ludzie uświadamiają sobie w momencie jej utraty. Stąd można wnosić, iż narratorem jest człowiek pozbawiony ojczyzny, emigrant. W dalszej części wypowiedź narratora przyjmuje formę modlitwy, zanoszonej w imieniu zbiorowości („nas”) do Panny świętej, co Jasnej broni Częstochowy/ I w Ostrej świeci Bramie. Treścią owej modlitwy jest błaganie o przywrócenie cudem na ojczyzny łono, to znaczy o możliwości powrotu emigrantów do kraju, o jego wyzwolenie spod zaborów. Po owej, pełnej dziecięcej ufności, prośbie następuje opis piękna przyrody ojczystej – litewskiej, do której tęskni dusza utęskniona podmiotu lirycznego.
            Właściwa akcja eposu rozpoczyna się opisem dworu soplicowskiego, stojącego właśnie wśród takich pól […] nad brzegiem ruczaju,/ Na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju. Owe szczegóły topograficzne podporządkowane są nadrzędnemu celowi, jakim było wyidealizowanie tego miejsca, wpisanie go w perspektywę sacrum.
            Do tego właśnie dworku, po latach spędzonych na uniwersytecie, powraca Tadeusz. Pierwszy raz widzi Zosię, która wbiega na chwilę do pokoju, a zobaczywszy młodego panicza, ucieka przez okno do ogrodu. Tadeusza przyjmuje Wojski i prowadzi na spotkanie innych gości przebywających w Soplicowie. W starym zamku odbywa się wieczerza, podczas której Sędzia wygładza słynną mowę o grzeczności (Grzeczność nie jest nauką ani łatwą, ani małą), pouczającą, jak jest ona ważna dla zachowania tożsamości narodowej młodego pokolenia. Podkomorzy zaś krytykuje upodobanie do zagranicznej mody (francuszczyzny). Na ucztę przybywa spóźniona Telimena i siada obok Tadeusza, który omyłkowo bierze ją za dziewczynę widzianą w swoim pokoju po przyjeździe. Przy stole toczy się spór pomiędzy Asesorem a Rejentem o zalety chartów (Kusego i Sokoła). W nocy do Sędziego przybywa Ksiądz Robak.
Księga II. Zamek.
            Rano mężczyźni wyjechali na polowanie. Spóźnił się na nie Hrabia. Spotyka się on z Gerwazym, który opowiada mu historię Jacka Soplicy. Ten ostatni, słynny w całej okolicy ze swej urody (Jacek – „Wąsal”), zakochał się z wzajemnością w córce Stolnika Horeszki – Ewie. Chciał się z nią żenić, ale otrzymał odmowę (tzw. rekuzę), czarną polewkę. W rozpaczy krążył wokół zamku swej ukochanej. Kiedy na zamek napadli Moskale i doszło do bitwy, Jacek ze strzelby jednego z poległych Rosjan zastrzelił Stolnika stojącego na ganku. Gerwazy poprzysiągł zemstę i wieczną nienawiść całemu rodowi Sopliców. Teraz namawia Hrabiego, by nie oddał im zamku; Hrabia mu to obiecuje. Tymczasem towarzystwo wraca z polowania, na którym nie udało się rozstrzygnąć sporu o charty. Telimena proponuje wszystkim wyjście na grzybobranie.
Księga III. Umizgi.
            Hrabia znajduje się w ogrodzie, gdzie zachwyca się Zosią karmiącą ptactwo i zajmującą się wiejskimi dziećmi. W czasie grzybobrania Sędzia oznajmia Telimenie, że planuje, zgodnie z wolą brata, ożenić Tadeusza z Zosią, a także przekazać bratankowi przekazać swój majątek. Telimena ma co do Tadeusza inne plany – chce zabrać go do Petersburga i wprowadzić w wielki świat. W lesie Hrabia wraz z Telimeną rozmawiają o urodzie krajobrazu włoskiego; Tadeusz się z nimi nie zgadza, sławiąc piękno litewskiego nieba. Telimena dyskretnie przekazuje Tadeuszowi liścik i klucz do swojego pokoju. Z wypowiedzianych przez nią Księdze V słów o tym, iż Tadeusz dla Telimeny ma już obowiązki, można wnioskować, że złożył jej nocną wizytę. W czasie obiadu gajowy przynosi wieść, że w lesie zjawił się niedźwiedź.
Księga IV. Dyplomatyka i łowy.
            Rano Tadeusz zaspał na polowanie, obudziło go „zjawisko w papilotach” – była to Zosia. W karczmie u Żyda Jankiela gości Ksiądz Robak, który częstuje wszystkich tabaką ze złotej tabakiery. Zgromadzeni zachwycają się „tabaką z Polski” oraz wygrywaną przez pozytywkę „Mazurka Dąbrowskiego”. Ksiądz chce namówić szlachtę do zorganizowania na Litwie powstania przeciwko Moskalom. Mówi on: A przed ucztą potrzeba dom oczyścić z śmieci,/ Oczyścić dom, powtarzam, oczyścić dom, dzieci!
            Kiedy Robak widzi przez okno Tadeusza jadącego na koniu, by dołączyć do obławy na niedźwiedzia, podąża za nim. Tam niezwykle celnym strzałem ratuje życie Hrabiemu i Tadeuszowi, na których nacierał niedźwiedź. Gerwazy stwierdza, że znał tylko jednego tak doskonałego strzelca – Jacka Soplicę. Ta rzucona jednak mimochodem uwaga nikomu jednak nie daje do myślenia. Wojski na znak zakończenia łowów odgrywa mistrzowski koncert na rogu bawolim, naśladując odgłosy polowania. Wszyscy częstują się tradycyjnym bigosem myśliwskim. Asesor i Rejent nadal nie mogą rozstrzygnąć sporu dotyczącego sprawności swoich psów – Sokoła i Kusego.
Księga V. Kłótnia.
            Telimena stoi przed lustrem i ocenia swoją urodę. Kalkuluje, za kogo mogła się wydać za mąż. Bardzo pociąga ją Tadeusz, mimo że jest młodszy od niej. Zosie natomiast planuje wydać za Hrabiego; wcześniej uczy ja eleganckiego poruszania się, by zrobiła wrażenie, gdy wejdzie w świat. Tadeusz po raz pierwszy widzi jednocześnie Zosię i Telimenę. Uświadamia sobie swoją pomyłkę. Po kłótni z Telimeną opuszcza salę jadalną. Telimena płacze w „świątyni dumania” w lesie. Atakują ją mrówki, które Tadeusz pomaga jej strząsać z ubrania. W czasie wieczerzy w zamku Tadeusz dalej czuje się nieswojo z powodu pomylenia osoby Zosi i Telimeny. Na salę wchodzi Gerwazy i bardzo głośno nakręca zegary. Na zwróconą mu przez Podkomorzego uwagę Gerwazy odpowiada buńczucznie i zwracając Siudo Hrabiego, prowokuje go do wystąpienia przeciwko Soplicom. Wtrąca się Protazy, stwierdzając bezprawne najście zamku przez Gerwazego. Ten rzuca w niego pękiem kluczy, jednak Protazy uchyla się od ciosu. Sędzia nakazuje zakuć Gerwazego w dyby, lecz w jego obronie staje wówczas Hrabia. Rozpoczyna się kłótnia, która szybko przeradza się w ogólną bijatykę, podczas której nie ucierpieli jednak ludzie, ale sprzęty. Goście Sędziego wychodzą z zamku, a Gerwazy z Hrabią planują zajazd na dwór Sopliców.
Księga VI. Zaścianek.
            Sędzia chce wysłać pozew do Sądu przeciwko Hrabiemu i Gerwazemu. Robak namawia go, by odstąpił od tego zamiaru, mówi, że Jackowi Soplicy bardzo zależy na pogodzeniu zwaśnionych rodów. Ksiądz podkreśla też konieczność zjednoczenia się w obliczu nieprzyjaciela (Moskali), kreśli obraz narodowego powstania. Soplica upiera się przy swoim: Soplice nie zwykli się godzić,/ Gdy pozwą, muszą wygrać: nieraz w ich imieniu/ Trwał proces, aż wygrali w szóstym pokoleniu. Do Dobrzynia przybywa posłaniec wzywający szlachtę do wzięcia udziału w powstaniu. Na czele zaściankowej szlachty stoi „Maciek nad Maćkami”.
 Księga VII. Rada.
            W czasie narady w Dobrzynie, u „Maćka nad Maćkami”, szlachta nie może dojść do porozumienia. Zamieszanie zwiększa jeszcze Gerwazy, który celowo wypacza słowa Robaka o oczyszczeniu domu ze śmieci, przekonując, że miał on na myśli Sędziego Soplicę. Tylko Jankiel i Maćko są przeciwni wyprawie na Sopliców. Ten ostatni długo przysłuchiwał się kłótliwej naradzie, aż wreszcie zabiera głos i dokonuje druzgocącej krytyki głupoty szlacheckiej. Wytyka swoim współbraciom brak zdolności do zjednoczenia się we wspólnym działaniu dla dobra ojczyzny, z jednoczesną gotowością do sąsiedzkiej bijatyki. Swoją odpowiedź Maćko raz po raz przerywa epitetem „głupi” – pod adresem szlachty dobrzyńskiej: To póki o wskrzeszeniu Polski była rada,/ O dobru pospolitym, głupi, u was zwada? Szlachta po wizycie w karczmie rusza jednak na Sopliców.
Księga VIII. Zajazd.
            Mieszkańcy Soplicowa słuchają „koncertu wieczornego”, który dla ludzi gra natura. „Rozmawiają ze sobą” kochankowie – ziemia z niebem. Najbardziej czułą na dźwięki wieczoru jest Zosia – wychowana na łonie natury, rozróżnia je doskonale.
            Robak w rozmowie z sędzią odkrywa swoje prawdziwe imię.  Podejmuje się zażegnania sporu z zaściankiem i prosi Sędziego, by w razie jego śmierci kontynuował przygotowania do powstania na Litwie. Tadeusz w rozmowie z Sędzią wyznaje swoje rozterki miłosne: kocha Zosię, ale obawia się, że nie będzie mógł jej poślubić. Decyduje się wstąpić do wojska. Tę rozmowę podsłuchuje Telimena i zarzuca Tadeuszowi zdradę. Podstępnie prosi go jeszcze o ostatnie ciepłe słówko, które miałoby osłodzić jej gorycz rozstania. Kiedy Tadeusz mówi: Telimeno, Bogdaj mnie jasny piorun ubił,/ Jeśli nie prawda, żem cię, dalbóg bardzo lubił,/ Czy kochał; […], Telimena uszczęśliwiona, oświadcza mu, że pojedzie za nim na wojnę jako… jego małżonka. Zaskoczony tą propozycją Tadeusz odpowiada jej, iż małżeństwo w ogóle nie wchodzi w grę: kochajmy się, ale tak – z osobna.
            Na te słowa Telimena wpada w furię. Obrzuca młodzieńca obelgami, z których jego honor najbardziej rani słowo „podły”. Tadeusz odwzajemnia się jej epitetem „głupia” i wychodzi z zamiarem utopienia się. Nie udaje mu się to jednak, bo wpada w ręce ludzi Hrabiego i staje się jego pierwszym jeńcem. Szlachta dobrzyńska opanowuje dwór. Rodzina Sopliców zostaje zamknięta, a najeźdźcy oddają się obżarstwu i pijatyce.
Księga IX. Bitwa.
            Pijaną szlachtę bierze do niewoli oddział Moskali pod dowództwem majora Płuta i kapitana Rykowa. Przybyły Ksiądz Robak upija Rosjan. Gdy pijany Plut zaleca Się do Telimeny, w jej obronie staje Tadeusz i go policzkuje: I całus, i policzek ozwały się razem. Wybucha kłótnia, Tadeusz strzela do majora, rozpoczyna się bitwa. Soplicowie uwalniają Dobrzyńskich i jednoczą się we wspólnej walce z Moskalami. Robak zostaje ranny, gdy własną piersią zasłania Hrabiego przed strzałem. Odnawia mu się stara rana, wdaje się gangrena. Jednak bitwa jest zwycięska, Rosjanie się poddają.
Księga X. Emigracja. Jacek.
            Rykow obiecuje zatuszować sprawę, tak by nie pociągnęła za sobą konsekwencji dla Sopliców. Nie jest jednak pewien, jaką postawę przyjmie major Płut. Wtedy Gerwazy stwierdza, że człowiek ten gadać już nie będzie z nikim. Na słowa nagany pod swoim adresem za zabicie bezbronnego więźnia, jakim był Płut, Gerwazy stwierdza, że zrobił to pro publico bono. Hrabia i Tadeusz, jak najbardziej zaangażowani w walkę, muszą uciekać na teren Księstwa Warszawskiego. Tadeusz postanawia poprosić Zosię o rękę, ale dopiero wtedy, gdy okryje się sławą wojenną. Zosia obiecuje na niego czekać i daje mu relikwiarzyk oraz krzyżyk. Telimena zaś przypina Hrabiemu swoją wstęgę. Ksiądz Robak, żegnając się z Tadeuszem, mówi mu, że jest jego ojcem. Następnie na łożu śmierci ranny Robak dokonuje spowiedzi w obecności Sędziego i Gerwazego. Opowiada o tym, jak został potraktowany przez Horeszkę, który zwodził go, dając nadzieję na poślubienie Ewy, gdyż potrzebował głosu Jacka na sejmikach. Okrutnie odtrącony, gdy pod wpływem emocji zabił ojca swej ukochanej, został okrzyknięty sprzymierzeńcem Moskali. Musiał uciekać z Soplicowa. Zaczął pić, ożenił się z przypadkową dziewczyną. Ona urodziła mu Tadeusza, a potem umarła z rozpaczy, niekochana przez męża. Jacek opuścił kraj, wstąpił do klasztoru, przybrał imię „Robak”, które miało symbolizować pokorę i pokutę za grzechy. Walczył w Legionach Dąbrowskiego, został ranny, wreszcie jako emisariusz przybył na Litwę. Jego marzeniem było zorganizowaniem powstania u boku Napoleona, a także pogodzenie rodu Sopliców i Horeszków. Gerwazy po wysłuchaniu spowiedzi przebacza Jackowi i wzajemnie odkrywa mu swoją tajemnicę. Mówi, że Stolnik chwilę przed śmiercią uczynił w kierunku Jacka znak krzyża, dając w ten sposób do zrozumienia, że mu przebacza. W tym momencie posłaniec przynosi wieść o wypowiedzeniu wojny Rosji przez Francję. Jacek Soplica umiera.
Księga XI. Rok 1812.
            Księgę rozpoczyna opis przyrody, która współodczuwa z człowiekiem, razem z nim „przeżywa” oczekiwanie na nadejście jakichś bardzo ważnych wydarzeń. Na Litwę wkraczają wojska napoleońskie, wraca Tadeusz (ranny w rękę) i Hrabia. Ten ostatni wyrzuca Telimenie niestałość, ona zaś deklaruje, że gotowa jest zmienić zdanie i wyjść jednak za niego, a nie za Rejenta. Hrabia nie jest jednak zainteresowany tą propozycją. Podczas uroczystej mszy św. odbywa się rehabilitacja Jacka Soplicy; Podkomorzy oznajmia, że został on pośmiertnie odznaczony przez Napoleona Krzyżem Legii Honorowej. Odbywa się uczta zaręczynowa trzech par: Tadeusza i Zosi, Asesora i Tekli Hreczeszanki, Rejenta i Telimeny, która zdążyła już zmienić obiekt swych uczuć. Zosia wbrew radom Telimeny wkłada strój narodowy.
Księga XII. Kochajmy się.
            W czasie uczty Zosia wraz z Tadeuszem, staropolskim obyczajem, usługują gościom. Wśród nich są polscy generałowie, w tym Henryk Dąbrowski. Zebrani podziwiają cudowny serwis Wojskiego. Za pomocą najrozmaitszych potraw i przypraw jest na nim wyobrażony krajobraz polski, który pod wpływem temperatury zmienia się z zimowego na wiosenny, letni, a wreszcie jesienny. Goście obserwują porcelanowe figurki szlachty obradującej na sejmikach. Na salę wchodzi Telimena z Rejentem. Maćko jest oburzony jego francuskim strojem. Tadeusz i Zosia postanawiają nadać swoim poddanym wolność: Sami wolni, uczyńmy i włościan wolnymi,/ Oddajmy im w dziedzictwo posiadanie ziemi,/ Na której się zrodzili, którą krwawą pracą/ Zdobyli, […]
            Gerwazy ofiaruje młodym skarb ukryty w zamku, a także swoje oszczędności. Uproszony przez Zosię Jankiel gra na cymbałach „koncert nad koncertami”, w którym brzmią dźwięki będące ilustracją chlubnej, ale i tragicznej historii Polski. Jankiel dedykuje ten koncert generałowi Dąbrowskiemu, płacząc, całując jego rękę, nazywając „Mesyjaszem”. Następnie wszyscy zaczynają tańczyć poloneza, którego prowadzi najstarszy z najmłodszą – Podkomorzy – ostatni, co tak poloneza wodzi – z Zosią. Utwór kończy baśniowa formuła:  I ja tam gośćmi byłem, miód i wino piłem,/ a com widział i słyszał, w księgi umieściłem.
  
Epilog.
            Nadał mu Mickiewicz formę wiersza pisanego jedenastozgłoskowcem. Podmiotem lirycznym jest tu, podobnie jak w „Inwokacji”, emigrant tęskniący do ojczyzny. W jego wypowiedzi wyczuwa się już jednak więcej nostalgii niż nadziei, którą niejako wbrew faktom i racjom historycznym, wpisał Mickiewicz w całego „Pana Tadeusza”. W „Epilogu”, poza podmiotem zindywidualizowanym, spotykamy formę podmiotu zbiorowego; autor pisze o nas, w świecie nieproszonych gościach. Dla emigrantów, którzy nie mają nigdzie na ziemi swojego miejsca, takim miejscem, mogą być szczęśliwi, jawi się Kraj lat dziecinnych, pozostający jednak tylko w sferze wspomnień. Ten kraj został tutaj ponownie wyidealizowany. Podmiot liryczny pamięta tylko jego dobre, jasne strony, takie jak poczucie bycia u siebie, jedność i bliskość wszystkich mieszkańców, wzajemna miłość nawet niespokrewnionych ze sobą osób. Takie relacje międzyludzkie przeciwstawia on relacjom panującym na obczyźnie, gdzie małżonka nie jest przywiązana do męża, jak na Litwie sługa do swego pana czy pan do swego psa. Epilog kończy się refleksją – marzeniem podmiotu lirycznego, który ujawnia się jako poeta, mówiąc o pragnieniu doczekania chwili […] pociechy,/ Żeby te księgi zbłądziły pod strzechy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz